Czy uważność w biznesie i w życiu naprawdę jest ważna? Jaką mamy z niej korzyść?
Czy rozwijanie uważności jest wysiłkiem wartym trudu, biorąc pod uwagę fakt, że nabycie jakiejkolwiek umiejętności wymaga treningu? Czy osoby, które nauczyły się być prawdziwie uważne różnią się od innych? Są efektywniejsze, osiągają lepsze wyniki?
Warto zatem przyjrzeć się bliżej uważności, gdyż jest to niezwykle cenna praktyka.
„Wy, Polacy jesteście dziwni” – stwierdza na jednej z narad menedżerów szef nie-Polak – „macie osobliwy nawyk zapisywania wszystkiego. Przecież dostaniecie prezentację. Nie możecie po prostu uważnie słuchać?”. Wszyscy pospiesznie chowają notatniki, notebooki i ipady, usilnie starając się zapamiętać o czym mówi boss. Daremny trud.
Poza chwilami, kiedy niebezpiecznie wzrasta ryzyko wywołania do odpowiedzi na temat aktualnej realizacji zadań, stopień koncentracji falami zbliża się do zera.
Po zakończonej naradzie, wieczorem, dyrektorzy obdzwaniają kolegów i koleżanki, ze zdumieniem stwierdzając, że nie ma ani jednej osoby, która zapamiętała wszystkie ważne informacje. Mało tego! Niektóre z nich są wręcz odmiennie interpretowane. Złożenie w całość różnych informacji wywołuje w nich niepokój, ponieważ przedstawiony na naradzie harmonogram zadań wymaga podjęcia pewnych działań już następnego dnia, a co osoba to inna wizja tego, co powinno być zrobione. Ten i ów z sarkazmem wymienia uwagi na temat szefa i jego krytyki, wątpiąc czy on sam byłby w stanie ogarnąć wszystkie informacje bez sporządzonych notatek. W rezultacie gorącej linii (maile i telefony) grupa menedżerów uzgadnia jedną wspólną interpretację, która wydaje im się w miarę spójna i logiczna. Zajęło im to ponad 4 godziny, czyli dwa razy dłużej niż trwała narada.
Skąd się bierze tak niska jakość zapamiętywania? Za dużo informacji, przemęczenie, kwestia języka, zrozumienia, nieciekawych danych…?
Zdarzają się dwie podstawowe sytuacje, kiedy osiągamy pełną koncentrację i stuprocentową uważność.
- Pierwsza z nich to poczucie zagrożenia. W warunkach biznesowych może być to sytuacja, kiedy pojawia się konieczność zaprezentowania danych, swojego stanowiska przed zarządem, akcjonariuszami, kluczowymi klientami, przed szefem i kolegami na naradzie. Skupienie, koncentracja, podwyższony poziom adrenaliny oraz świadomość tego, ile może kosztować każdy błąd sprawia, że nie umyka wówczas żadne słowo, żaden gest, a informacje, liczby, fakty napływają z pamięci na zawołanie.
- Druga – kiedy świadomie postanawiamy być w pełni uważni, być tylko tu i teraz. Dla wielu osób, zwłaszcza tych, u których lewa półkula (analiza, dane, liczby, fakty, język, logika) pracuje cały czas na pełnych obrotach, jest to chyba jedno z najtrudniejszych zadań. Są obecni na zebraniu, ale tak naprawdę przez większość czasu nieobecni. Co chwilę włącza się im analiza tego, co miało miejsce wczoraj, w zeszłym tygodniu, miesiącu, albo tego, czego spodziewają się jutro, pojutrze, za kwartał. Poddają nieustannej ocenie siebie, innych ludzi, ich opinie, zachowania i emocje. Są zajęci koncepcjami i zdarzeniami, o których rozmyślają, a nie tymi, które właśnie się dzieją. Nawet w domu, przy wspólnym posiłku, pozornie będąc razem z członkami rodziny, z tego co wydarza się w danej chwili docierają do nich tylko fragmenty. Przegapiają ważne informacje, ponieważ nadal tkwią albo w tym co było, albo w tym co będzie jutro. Jedyna prawdziwa, rzeczywista i realna część życia – TERAZ – po prostu zostaje nie zauważana. Tak mogą utracić bliskich, przyjaciół, ważnych członków zespołu, kluczowe informacje, ponieważ nawet będąc fizycznie z innymi ludźmi, ich uwaga miele przeszłość i przyszłość.
Uważność, pełna obecność zazwyczaj wymaga treningu. Kiedy proszę swoich klientów aby wykonali ćwiczenie*, pozornie niezwykle proste, często słyszę, że było to jedno z najtrudniejszych, jakie musieli zrobić. I nie dlatego, że wymagało szczególnej zręczności czy wiedzy. Po prostu dlatego, że nie potrafimy (a może oduczyliśmy się?) być naprawdę z samą/samym sobą w kontakcie, co jest fundamentalnym warunkiem obecności.
Osoby, którym udało się wykonać całe ćwiczenie zauważyły, że były w stanie zapamiętać niezwykłą ilość detali, wrażeń zmysłowych i uczuć oraz szczegółowo je opisać.
Jaką korzyść przynosi obecna obecność?
Nie jest to kwestia umiejętności zapamiętywania ważnych rzeczy na naradzie, na której głupio robić notatki. Chodzi o coś bardziej znaczącego, ważnego w naszym życiu. Umiejętność bywania TU i TERAZ wzmacnia łączność z naszą intuicją, tą wewnętrzną mądrością, która bezbłędnie podpowiada co jest dla nas naprawdę ważne, wychwytując intencję, a nie tylko słowa. Wyczula na potrzeby naszych bliskich (inaczej możemy dostać list od 10 letniego dziecka „20 najważniejszych momentów w moim życiu, które przegapiłeś, Tato”), pozwala wcześnie zidentyfikować rodzące się konflikty w zespole, czy podejmować życiowe decyzje będące w pełnej zgodzie z naszymi najgłębszymi wartościami.
*Ćwiczenie uważności
…
Miałam kiedyś bardzo ważne spotkanie. Czułam lekkie poddenerwowanie, ponieważ od przebiegu rozmowy zależała moja decyzja, dotycząca istotnych zmian w moim życiu zawodowym. Kiedy usiadłam i wzięłam trzy głębokie oddechy, wewnętrzne lekkie drżenie ustąpiło. Poczułam spokój oraz całkowitą obecność swojego ciała. Słuchałam uważnie i uważnie zadawałam pytanie. Towarzyszyło mi niezwykłe poczucie, że nie tracę ani jednego słowa. Wracając w godzinach szczytu ze spotkania utknęłam w korku na prawie dwie godziny. Jednak w domu, po upływie kilku godzin, odtworzyłam z detalami niemal cały przebieg rozmowy. Będąc podczas spotkania całkowicie obecna, zaangażowana, świadoma swojego ciała odebrałam wszystkie ważne sygnały, na poziomie werbalnym i niewerbalnym. To, co nie zostało powiedziane było o wiele ważniejsze. Gdyby mój umysł był zaprzątnięty kalkulacjami, interpretacjami, ocenami moja decyzja okupiona byłaby stresem i niepewnością. Chyba po raz pierwszy świadomie odnotowałam swój stan TU i TERAZ. I podjęłam kluczową decyzję z pełnym spokojem i ufnością co do jej słuszności.